piątek, 1 stycznia 1999

Chapter one

19.11.09 7:30
"Mamo gdzie jest tata?"
"Pojechał do babci"
"Po co, jest rano"
"Dziadek zmarł dziś w nocy"
4 słowa, które były początkiem.
Tego dnia płakałam tylko raz. W szkolnej łazience. Zamknięta na klucz, siedząc na podłodze, opierając się o zimną ścianę na przerwie i pytałam się Boga 'dlaczego teraz, dlaczego on?'
Byłam zagubiona, a to co czułam w środku tak cholernie bolało.
Przez kolejne 4 dni nie płakałam ani razu. Miałam 9 lat i nie wierzyłam w to co się dzieje dookoła.  Trzymałam wszystko w sobie, aż w dzień pogrzebu to wszystko wybuchło. Tata podaje mi białą róże i już wiem że to nie była żadna wyobraźnia czy cokolwiek innego. Pytam się go 'Po co mi ona? Dziadek tylko śpi.' Widzę w jego oczach, że on chce też w to wierzyć. Jest najstarszy z rodzeństwa, ale tylko po nim widzę jak bardzo to przeżywa. Na moje pytanie jego oczy są bardziej szkliste niż były;
'Dziadek śpi, ale nie będzie mógł do nas wstać. Połóż mu ją żeby o Tobie pamiętał podczas snu.'
'Nie chce go żegnać. Zaraz wstanie przecież.'
Gdzieś głęboko w to wierzyłam. Wierzyłam że zaraz otworzy oczy i powie że to tylko żart i zacznie się śmiać tak jak zawsze, ale tak nie było. Już nigdy nie usłyszałam jego śmiechu, głupich żartów...
Na różańcu przed mszą stałam przed tatą. Po obydwóch stronach jego bracia. Tata obejmował mnie i do dziś czuję jak mocno mnie trzymał, już wiem czemu. Co chwila spoglądałam dookoła. Babcia stoi na zewnątrz trzymana przez córki, płacze tak jak jeszcze nikt. Mój brat ma w oczach łzy, kuzyn już ich nie przytrzymuje, bracia mojego taty próbują być silni, a on sam? Też próbuję, ale widzę że ledwo daję radę. Trzyma mnie tak jakby się bał że ja też zaraz odejdę, łzy lecą mu po policzkach, trzęsie się.
A ja? Widzę to wszystko. Tych wszystkich ludzi dookoła, a w środku go. Mojego ukochanego dziadka, który kochał mi dokuczać i obiecał że jak będę starsza przewiezie mnie simsonem.
Stoję tam i płaczę. Różaniec się kończy. Mój brat i moje kuzynostwo po kolei wkłada białą różę do trumny. 'Nie wkładasz?' Słyszę nad sobą głos taty. 'Jak to zrobię to dziadek się już nigdy nie obudzi, bo się z nim pożegnam, a on nigdy nie odchodził bez przytulenia mnie na do widzenia.' Tata nie wytrzymuje i rozpłakuję się. Gdzieś obok słyszę głos kuzynki, która pyta swojego taty czemu wszyscy płaczą. 'Chcesz go przytulić?' pyta tata przez łzy, kiwam głową na tak, a tata mnie podnosi żebym mogła dziadka ten ostatni raz przytulić, nie chcę go puścić, ale wiem że muszę. Tata odstawia mnie na ziemie, wkładam białą różę dziadkowi do ręki. Tata podchodzi do niego i też go przytula, słyszę jak mówi Kocham Cię. Wujek prowadzi babcię, ona chwyta dziadka za rękę i uśmiecha się. Pierwszy raz od kilku dni.'Nawet smierć nie zmieni tego że zawsze będę Cię kochać'. Całuje go po raz ostatni i zaczyna płakać na nowo.
10 minut później ostatni raz mogę na niego spojrzeć nim wieko trumny się zamknie.
Godzinę później jego ciało leży trzy metry pod ziemią, a ja stoję do niej plecami, przytulona do taty płaczę tak jak nigdy. On mnie obejmuje i słyszę że płaczę tak mocno jak ja.
Odszedł.
Na zawsze.
Nie powiedział żegnaj.
Minęło tyle lat, a ja tak cholernie dobrze pamiętam to wszystko. Chociaż z całych sił próbuję zapomnieć, ale nie potrafie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz