piątek, 1 stycznia 1999

Chapter three

25.11.11 7:40
Babcia pojechała z siostrą o 7 do szpitala, do swojej mamy.
Moja miała razem z siostrą dojechać kiedy pójdę do szkoły.
7:30 dzwoni budzik.
Próbuje jeszcze chwilę spać.
7:40 dzwoni telefon.
Mama patrzy kto dzwoni, zaczyna krzyczeć i płakać.
Pracuje w szpitalu, wie co to za numer. 
Wie po co dzwonią.
Ja też wiem.
'Nie ja tego nie odbieram! Ja wiem po co oni dzwonią! Nie chcę tego słyszeć!'
Nigdy w życiu nie słyszałam takiego przeraźliwego krzyku. Pełnego bólu i rozpaczy. 
Widzę jak dziadek, który stał w przedpokoju przeciera twarz ręka, idzie do kuchni i zamyka drzwi. Mu tez to złamało serce, odeszła osoba która przez ostatnie 15 lat zastępowała mu matkę, bo swoją już stracił, teraz przeżywał tą stratę na nowo.
Chowam głowę pod poduszkę i zaczynam płakać. Mama odbiera telefon. Krzyczy i płaczę coraz bardziej. Nigdy nie widziałam mojej mamy w takim stanie jak wtedy. Nigdy nie słyszałam takiego krzyku od niej. Krzyku przepełnionego bólem, cierpieniem, rozpacza. Ona tez wierzyła ze będzie dobrze.
Wychylam głowę spod poduszki, dziadek wyszedł z kuchni, nigdy nie zapomnę w jaki sposób powiedział te 3 słowa, o których już wiedziałam. Był zdruzgotany, on też wierzył. Wszyscy wierzyliśmy. Przecież wszystkie wyniki się już poprawiały, babcia miała zaraz do nas wrócić.
 Mama jest załamana, ale musi powiedzieć swojej mamie i swoim siostrom że moja prababcia zmarła. Dzwoni do siostry swojej mamy, bo wie jak babcia zareaguje. W między czasie każe mi się ubierać. Byłam w szkolę już godzinę szybciej, mama poszła do dyrektorki powiedzieć jaka jest sytuacja.  Nie płakałam, próbowałam być silna. Zanoszę plecak pod klasę i idę na korytarz gimnazjum gdzie mój brat ma lekcje. Sprawdzam jego plan i siadam pod jego klasą. Nie wytrzymuję długo. Zaczynam krążyć po korytarzu. Zatrzymuję mnie sekretarka i pyta czy wszystko dobrze. Zaczynam płakać, trząść się, a ona mnie przytula. Najzwyczajniej w świecie obejmuje mnie i przytula. Nie jest dobrze. Straciłam osobę która była dla mnie wszystkim. Mówię jej co się stało. 'Patryk  wie?'; 'Nie.' kiwa głową że rozumie, prowadzi mnie w głąb korytarza, puka do sali i prosi dyrektorkę gimnazjum, która jest wychowawczynią mojego brata. 'Pani dyrektor to siostra Patryka, dziś rano zmarła ich babcia, Patryk jeszcze nie wie.' Dyrektorka się mnie pyta tylko o jedną rzecz, czy wiem gdzie on ma lekcje, mówię jej salę i od razu do niej idziemy, ona tam wchodzi 'Mogę prosić Patryka na chwilę?', po chwili mój brat wychodzi i widząc mnie pyta co się stało. Mam 11 lat i muszę powiedzieć mu że nasza prababcia nie żyję. Zaczynam płakać na nowo i nie jestem w stanie nic powiedzieć, on zaczyna rozumieć co się stało, po chwili wyduszam z siebie to co niespełna godzinę temu powiedział mi dziadek, a mojej mamie lekarz 'babcia nie żyję' wraz z wypowiedzeniem słów płaczę jeszcze bardziej, siadam na ławce, bo nie jestem w stanie stać. Siedzę, a łzy same lecą mi z oczu, nie wiem co się dzieje. Nie wierze w to wszystko.’Spakuj się, weź siostrę do domu, powinniście być teraz razem.’ mówi jego wychowawczyni, po chwili brat mnie obejmuje i prowadzi do domu, tam za daję tylko jedno pytanie 'kiedy?'; 'Jak wstałam do szkoły, przed 8. Babcia z ciocią jechały do szpitala, dziadek czekał na mamę żeby ją też zawieźć. Zadzwonił telefon, a mama zaczęła krzyczeć i płakać.' O nic więcej nie pyta. Daję mi herbatę i mnie przytula. On też cierpi. Widzę to. Jesteśmy sami w domu. Ze złamanymi sercami. Załamani.
Siadam na łóżku w pokoju w którym przez ostatnie 3 miesiące ona mieszkała. Wszędzie widzę jej rzeczy, czuje jej zapach, powtarzam w kółko 3 słowa; ‚to nie prawda’. Błagam o to żeby to się nie działo naprawdę, przecież jej obiecałam ze będzie dobrze i wróci niedługo do domu, a obietnic się dotrzymuje prawda?
29.11.11
Nie byłam w szkole od 4 dni, nie byłam w stanie. Zamykałam się w łazience i płakałam. Na mszy nie robiłam nic innego tylko wycierałam oczy i wydmuchiwałam nos. Nie wstałam z ławki kiedy przyszedł moment pożegnania. Nie chciałam jej żegnać! Przecież ona zaraz wróci ze szpitala. Obiecałam jej to! Wieko trumny zostało zamknięte, odebrano mi ja na zawsze. Nigdy nie powiedziałam jej żegnaj, nigdy nie powiedziałam jej jak bardzo ja kocham, jak ważna dla mnie była. Patrzyłam jak moj dziadek mocno trzyma moja babcie kiedy składała ostatni pocałunek na jej czole i mówi ze ja kocha. Jak moja mama przeprasza, ze nie było jej przy niej kiedy odchodziła, jak moj brat ja przytula i mówi ze ja kocha. Byłam tam, gdzieś obok i nie zrobiłam nic. Wieko trumny zakryło jej ciało, nie pożegnalam się, nie powiedziałam tylu ważnych rzeczy. Nie przeprosiłam ze nie dotrzymałam obietnicy.
Wróciłam do domu i jedyne o czym myślałam to to ze nie chce żyć. Błagałam o to żeby umrzeć i być z nią. Nic więcej się wtedy nie liczyło. Tylko to żeby umrzeć. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz